czwartek, 5 lutego 2015

Rozdział 5

JEDZIE KTOŚ W PRZYSZŁYM TYGODNIU NA EDA??? CZYTAĆ NOTKĘ!

Po raz drugi w przeciągu 24 godzin czułam jak moje całe ciało się trzęsie i jest mi niedobrze. Nerwy zjadały mnie od środka. Powodowały, że mój żołądek był jak supeł, a oddech szybki i urywany. Już dwa razy to zrobiliśmy. Udaliśmy się do miasta. Ale teraz bałam się bardziej niż kiedykolwiek. Może dlatego, że im więcej mijało czasu, tym wiadomość o nas rozprzestrzeniała się co raz bardziej. A może dlatego się bałam, bo wiedziałam, że tym razem nam się tak nie poszczęści i to może być nasz ostatni raz.

A może po prostu przesadzałam. Oddychaj, powiedziałam sobie. Jeszcze kilka godzin temu, pomysł mi się podobał. Jak weszliśmy na ulicę, byłam spokojna. Dopiero kiedy zobaczyłam pierwszych przechodniów na ulicy, którzy mogli być zwyczajnymi mieszkańcami lub agentami FBI. Po tym jak przeszliśmy schowani w cieniu drzew obok grupki stojących ludzi, zrozumiałam, że oni wcale na nas nie czekają, ani nie wpatrują się w nas. Szli do pracy, domu, żyli własnym życiem, problemami. Mogłam być spokojna. Ale jeszcze nie byłam. Dlatego staliśmy tam razem, trzęsący się, przestraszeni i schowani za drzewami, które odgradzały nas od świata.

Instynktownie złapałam dłoń Harry'ego, żeby mnie uspokoił. Mój gest pokazał mój strach i obawy. Musiał to poczuć, bo ścisnął moją dłoń i powoli pocierał kciukiem moją zimną skórę. Jak poprzedniej nocy ten gest uspokoił mnie i sprawił, że moje serce zwolniło.

Spojrzałam na niego. Stał i nie ruszał się. Nie drżał tak jak ja i na jego twarzy nie było, ani śladu strachu.  Zaczęłam się zastanawiać, jak on to robił.

- Gotowa? - nie spojrzał na mnie, tylko na to co było przed nami.
- Tak.- nie byłam gotowa.

Wziął głęboki oddech, zacisnął szczękę, zanim wypowiedział to słowo. Miałam nadzieję, że nie padnie tak szybko. Myślałam, że będzie chciał to jeszcze przemyśleć, albo zastanowić się nad tym co chce zrobić.

- Chodźmy.

Zrobiłam krok. Wyszliśmy zza drzew, które nas chroniły. Byliśmy bezbronni. Każda twarz była twarzą policjanta albo osoby, która miała nas złapać. Jeśli ktokolwiek by nas rozpoznał, było by po nas. Oczywiście, miałam krótsze włosy, Harry założył czapkę, nawet postanowiliśmy, że będziemy używać innych imion. Jakiś popularnych, dzięki temu, nikt nie powinien nas rozpoznać. Ja miałam nazywać go William, a on mnie Mary, kiedy byliśmy w miejscu publicznym. Ale nawet to nie pomogło mi czuć się choć odrobinę lepiej.

Utrzymywaliśmy szybkie tempo, gdy szliśmy w stronę chodnika, na końcu wzgórza, na którym byliśmy. Nie było ani jednej osoby na ulicy. Nikt nas nie zauważył jak wychodziliśmy zza drzew, ale brak ludzi wokoło wprowadzał atmosferę pełną grozy.

Rozglądnęłam się dookoła, zauważyłam kilka budynków w oddali. Większość z nich wyglądało, jak stare sklepy, nie jakieś luksusowe. Szyld najbliższego był cały zardzewiały.

Kiedy doszliśmy do chodnika, w końcu jakiś samochód nas minął. Kilka kroków dalej, jakieś dziewczyny cieszyły się ze spaceru w chłodny, zimowy dzień. Harry objął mnie w talii, przybliżając do siebie jeszcze bardziej. Byłam prawie zawinięta w jego ciepłą kurtkę. Teraz wyglądaliśmy jeszcze lepiej. Jak normalna para na spacerze. Nikt by nie powiedział, że jest inaczej.

W jego ramionach czułam się bezpieczna, a po szybkich spojrzeniach dziewczyn oraz także tych, które może troszkę dłużej 'zawiesiły oko' na Harrym, wiedziałam, że będziemy bezpieczni. Nic nie podejrzewali i miałam nadzieję, że każda osoba, którą spotkamy też nie będzie.

I tak co jakiś czas mijały nas samochody, ludzie idący do pracy, sklepu. Życie trwało w tym mieście, ale to nie tego się obawiałam.

Po jakimś czasie doszliśmy do niedużego spożywczaka. Był pomalowany na biało, a gdzieniegdzie wystawała rdza. Jednak pomyślałam sobie, że jeśli sprzedają tam wodę w butelkach, to będę szczęśliwa.

Szliśmy wzdłuż drogi i czekaliśmy, aż nie będzie na niej samochodów, abyśmy mogli spokojnie przejść. Udało nam się zajść tak daleko, bez cienia podejrzeń, więc zaczęłam się trochę uspokajać. Każda napotkana osoba sprawiała, że moje serce biło szybciej, ale nie czułam już nudności, ani wielkiego zdenerwowania. Ręka Harry'ego obejmująca mnie wokół talii pomagała mi się uspokoić.

Doszliśmy do przejścia dla pieszych i przeszliśmy na drugą stronę ulicy. Zauważyłam około dziesięć samochodów. Mniej więcej dwadzieścia osób w sklepie.

Cholera, powinnam przestać to robić, oglądać się i liczyć ile gdzie jest osób. Wszystko jest w porządku. Myślę jednak, że im mniej osób nas zobaczy, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że ktoś nas rozpozna.

Harry musiał zauważyć moje zmartwienie, bo zaczął mnie lekko głaskać. Nachylił się do mnie i wyszeptał mi do ucha.

- Wyluzuj, wszystko jest dobrze.

Pokiwałam głową i wysiliłam się na uśmiech. Poniekąd przez to, że się bałam, a trochę przez to, że sama to wszystko zaproponowałam, pocałowałam go w policzek. Uśmiechnął się szeroko, chwytając przynętę. W między czasie zdążyliśmy dojść do drzwi. Harry nie zawahał się i otworzył je szeroko przede mną. Naszym oczom ukazał się cały sklep.

To nie był sklep dla nas. To była pierwsza rzecz jaką sobie pomyślałam, po tym jak zobaczyłam półki z artykułami dla rodzin, które mieszkały w domach, albo jadły razem obiady w niedzielę. To nie było miejsce dla nas, ale musieliśmy się zachowywać jakby było. Jakby to była rzecz, którą robimy z Harrym codziennie. Było to trochę dziwne, nasza dwójka, trzymająca się za ręce i chodząca między regałami z produktami. I zastanawiałam się, czy my kiedyś też tak będziemy robić. Chodzić do sklepu i wracać do domu bez obawy przed policją czy agentami FBI.

Pomyślałam również jeśli tak czas kiedyś nastąpi to czy Harry nadal będzie nadal mnie tak przyciągał. Wydawało mi się, że czułam to przez Wickendale i pacjentów, którzy byli zupełnie inni niż on. Ale teraz uświadomiłam sobie, ze tak było wszędzie. Nawet teraz, w tym mały sklepie był jak król w zamku, posiadał wszystko. Nie zachowywał się zarozumiale, ani nie robił tego specjalnie, ale było w nim coś szczególnego. Ściągał na siebie spojrzenia i każdy odsuwał się na krok, kiedy obok niego przechodził. Gdziekolwiek się pojawił wyraźnie można było odczuć jego obecność. Jego twarz zawsze rzucała się w oczy, ściągała na siebie uwagę czy chciał tego czy nie. Był jedyną osobą jaką spotkałam, która tak by działała na innych.

- Znalazłem je. - głos Harry'ego wyrwał mnie z zamyślenia. Przez to wszystko nie zauważyłam, że przemieściliśmy się w kierunku półek na końcu sklepu, które zapełnione były butelkami z wodą. Harry rozejrzał się dookoła, jakby kogoś szukał. Ale byliśmy tylko we dwoje w alejce. Po upewnieniu się, że nie ma nikogo w pobliżu, spojrzał na mnie i uniósł brew. Byłam lekko zdziwiona zanim ściągnął z ramienia torbę. Położył ją na ziemi i otworzył. Potem szybko zaczął wkładać jedną butelkę po drugiej do środka tyle ile mógł włożyć do już wypchanej torby.

Nagle zatrzymał się i spojrzał na mnie wyczekująco.
- Oh.- zorientowałam się o co mu chodzi i szybko kucnęłam obok niego. Również zaczęłam pakować butelki do torby. Ludzie rozmawiali, oglądali towary w innych miejscach sklepu, nie za bardzo skupiając uwagę na tym właśnie miejscu. W tym czasie, wkładaliśmy coraz więcej butelek.

W końcu oboje zamknęliśmy nasze torby, były o wiele cięższe. Wstałam i przewiesiłam ją sobie przez ramię. Co nie było dobrym pomysłem, ponieważ straciłam równowagę i prawie się przewróciłam, Zachwiałam się i przechyliłam na jedną stronę. Musiałam trzymać się półki, aby utrzymać równowagę.

- Żyjesz?- zaśmiał się ze mnie.
- Jasne. - odpowiedziałam. Poprawiłam włosy i ruszyłam w kierunku jedzenia, szybciej tym razem. Nadal lekko się ze mnie śmiał, ale ruszył za mną. Splótł nasze dłonie. Za rogiem znaleźliśmy półki pełne puszek i pudełek z jedzeniem

- No dobrze, teraz bądźmy mądrzejsi, co? Zero czipsów i Coli, hmm?- Harry powiedział i spojrzał na mnie z zadziornym uśmieszkiem.
- Ej!- zaprotestowałam. - Przecież ty kupiłeś ostatnio czekoladę i Colę, więc się nie odzywaj.
- Wiem, wiem, ale no..- podniósł ręce w geście obronnym. Sięgnął po pudełko z batonikami museli. - będziemy musieli za to zapłacić, bo nie jestem pewny czy to się zmieści nam do toreb. - powiedział cicho. Kiedy on wybierał jeszcze krakersy, ja rozglądałam się za innym jedzeniem.
- Banany mogą być? - zapytałam.
- Tak, weź jedne, ale będziemy musieli uważać, aby się nie zgniotły.

Na końcu mieliśmy z tuzin butelek wody, krakersy, orzeszki, banany, batony. Wystarczająco dużo dla nas na kilka dni. Wszystko wzięliśmy i ruszyliśmy do kasy. Nerwy już prawie znikły, myśli o instytucie odpłynęły. Zanim zobaczyłam to.

Harry ścisnął moją dłoń, abym spojrzała, ale już widziałam. Na stojaku koło kas leżało mnóstwo gazet, a na każdej okładce pisali o nas.

UCIEKINIERZY Z WICKENADLE. PODOBNO MARTWI.

Niepotwierdzone źródła podają, że we czwartek, 4 grudnia trzech pacjentów zbiegło z Wickendale zakładu dla psychicznie chorych więźniów. Wśród nich sławny Harry Styles, znany z obdarcia ze skóry trzech kobiet. Ale pracownicy instytutu mówią, aby się nie martwić. Z powodu usytuowania budynku, ucieczka jak i oddalenie się jest niemożliwe. Uciekinierzy musieliby skorzystać z głównego wejścia, ale strażnik twierdzi, że jest to niewykonalne. Dyrektor instytutu twierdzi: "jeśli nie znaleźliśmy [pacjentów] do teraz, z całą pewnością nie żyją."


Nigdzie nie było naszych zdjęć. Dzięki Bogu. Tylko zdjęcie instytutu widniało na pierwszej stronie. To było wszystko co zdążyłam przeczytać, ponieważ usłyszałam dziewczęcy głos.
- Chcielibyście to kupić? - kasjerka zapytała.

Nasze głowy odwróciły się w jej kierunku. Była młodsza, może siedemnastoletnia. Jej wzrok spoczął na Harrym. Nie przejmowałam się tym, ani nie zawracałam sobie tym głowy. Moja uwaga była skierowana na okno za nią. Zmroziło całe moje ciało. Rozmawiali ze sobą, ale nie słuchałam.

Moje oczy spoczęły na postaci na zewnątrz. Serce podeszło mi do gardła. To była ona. Schowana za drzewami. Stała daleko od nas, ale na pewno to była ona. Nieważne ile razy mrugałam i powtarzałam sobie, że jednak to nie może być ona. Niestety stała tam. Jej głowa była zwrócona w kierunku sklepu. Patrzyła prosto na mnie.

Próbowałam się poruszyć, powiedzieć Harry'emu, krzyczeć. Ale nie mogłam z siebie wydać żadnego dźwięku. Był to ten sam, paraliżujący strach co wcześniej. Czułam jakbym była zamrożona, nie mogłam się poruszyć. Wokół mnie krzątali się ludzie, mówili coś, ale nic do mnie nie docierało.

Dopóki dłoń Harry'ego nie dotknęła mojego ramienia.
- Mary!- powiedział głośno, tak jakby już powtórzył moje imię kilkanaście razy. No, może nie prawdziwe imię. Jednak nadal nie mogłam się poruszyć, normalnie oddychać. Walczyłam o oddech, ale panika, którą odczuwałam nie pozwalała mi na to.

- Co się dzieje? - zapytał, jego twarz była na wysokości mojej.

Zanim zdążyłam mu odpowiedzieć, ona zniknęła. Jakbym została uwolniona z jej czaru. Nagle zdolność poruszania się wróciła i zaczęłam jeszcze bardziej panikować. Nie byłam w stanie oddychać przez kilka niekończących się sekund. Kiedy próbowałam złapać oddech, moje płuca na to nie pozwalały. Łzy zebrały mi się w oczach, a ciało zaczęło się trząść. Przez cały czas słyszałam jak szepcze moje imię, widziałam jak ciągnie za sobą swoje 'nogi', czułam jak jej dłoń sięga zaledwie kilka centymetrów ode mnie.

- H-Harry. - wyjąkałam. W tym momencie ukrywanie naszych imion, nie było moim problemem numer jeden. - Ja t-tylko..
- Czy mogłabyś zatrzymać te rzeczy na moment? Bardzo przepraszam, zaraz wrócimy.- Harry szybko powiedział do oszołomionej kasjerki.
- Ciii, chodź do mnie. - powiedział, tym razem delikatniej. Objął mnie i poprowadził na tyły sklepu. Nie widziałam jak mijaliśmy alejki ani ludzi, którzy się na nas gapili.

Widziałam tylko szwy na jej nogach. Chciałam coś powiedzieć, cokolwiek co by brzmiało jak normalne zdanie, ale nie pozwolił mi na to.
- Cii, poczekaj minutkę, Rose.

Kolejną rzeczą, którą widziałam było to, że otworzył drzwi do jakiegoś pomieszczenia dla pracowników. Łzy płynęły strumieniami po moich policzkach. Byłam pewna, że Harry słyszy moje bijące serce. Nadal szlochałam.
- To była ona.- udało mi się powiedzieć. - Widziałam ją, była tam, ona..- mówiłam szybko, rozglądając się dookoła czy jej tu nie ma.
- Rose!- Harry mi przerwał. Jego głos był stanowczy. Ujął moją twarz dłońmi.- Popatrz na mnie.

Po chwili popatrzyłam na niego. Wziął moją prawą dłoń i położył ją na swoim torsie.
- Oddychaj, oddychaj razem ze mną.- Odetchnął mocno. Czułam jak jego klatka unosi się i opada. - W porządku Rose, jesteś bezpieczna. - wyszeptał do mnie. Pozwoliłam się otulić jego ciepłym głosem.

Nadal drżałam, ale mój oddech powoli wracał do normy. Potworne wspomnienia powoli mnie opuszczały. Odsunęłam jego dłonie od siebie tylko po to, aby się do niego przytulić. Objęłam go w pasie, i położyłam głowę na piersi, tak że słyszałam bicie jego serca. Ten dźwięk mnie uspokoił i pozwolił, na chwilę o niej zapomnieć.

Jedna jego ręka objęła mnie, a drugą pogłaskał mnie po włosach. Jego ruchy były delikatne i kojące. Staliśmy tak chwilę.

- Nic ci nie jest? - zapytał.
- Taa. - wzięłam szybki oddech. Łzy nadal spływały po moich policzkach.
 Pocałował mnie lekko w czoło.
- Teraz. - zaczął, ale wiedziałam, że się wahał. - Powiesz mi co widziałaś?
Skrzywiłam się na to pytanie. Starałam się zablokować jej obraz, a skupić się na tym co mówię.
- Widziałam ją. Widziałam ją w lesie.
- Kogo?- Harry zatrzymał dłoń na mojej głowie. Ale nie widziałam jego twarzy.
Odsunęłam się od niego i spojrzałam mu w oczy.
- Dziewczynę z tunelu. Śledzi nas.

-------------------------------------------

:o co się dzieje? zaskoczeni? xx ~XYZ

Jako, że wszystkie trzy tłumaczki - ja, Ania i Natalia - jadą na koncert Eda Sheerana do Wawy 13.02 zastanawiałyśmy się czy nie spróbować zorganizować jakiegoś spotkania dla tych czytelników, którzy też tam się wybierają. Co o tym myślicie? Piszcie w komentarzach albo do mnie na twitterze  i piszcie jeśli macie jakieś pomysły jak to zorganizować, bo my nie mamy pojęcia;/ jeśli będą chętni i pomysły to napiszemy osobnego posta ze szczegółami ~Magda

36 komentarzy :

  1. Rose chyba ma jakieś zwidy . To raczej nie możliwe , żeby tamta dziewczyna z tymi nogami biegła za nimi taki kawał drogi . Bo jeżeli tak to jest przerażające .
    Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow dzisiaj chyba nie zasne :x. Przestalam czytać na słowach"to była ona" i wróciłam do tego po paru minutach. Pomysł by był fajny. Szkoda że nie jadę :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow! cudowny rozdział! Kurde trochę się nie sspodziewałam.... Ale... No.... Boże brak słów..

    OdpowiedzUsuń
  4. Woow, na początku myślałam, że to była ta stara jędza ;-; świetny ten rozdział, nie mogę się doczekać next ^^ dziękuję, że tłumaczycie ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG Nareszcie nowy i to jaki ! Przerażający Ale zgadzam się z dziewczyną z pierwszego komentarza to jest nie możliwe że to ona przecież ona miała stopy tył na przód a ten Klif raczej by z niego nie przeskoczyła ale to FF więc wszystko jest możliwe O.o

    OdpowiedzUsuń
  6. Ej ale skoro ona miała stopy przyszyte na odwrót to niemożliwe żeby w takim tempie i taki kawał biegła za nimi XD oby to były zwidy Rose

    OdpowiedzUsuń
  7. o kurwa... nie wierze...
    jakim cudem ona za nimi nadążała?!?
    czekam na następny ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Wow. Cudo <3 Niestety nie jadę ;/

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham ♡♡
    nie jadę na koncert :'''( nie mam kasy na bilety :'((

    OdpowiedzUsuń
  11. Świrtny po prostu omg

    tak jade na eda (gdjjdjfkfksjk) ale nie moge sie spotkac po jade z poza wawy i wglr :(

    OdpowiedzUsuń
  12. Jestem... przerażona!
    Dziekuję za tłumaczenie, czekam na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Jezu, co tu się dzieje o.O
    Genialny rozdział, jak każdy :)
    Powodzenia ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. oke, laska utykająca mogła za nimi biec? nie wiem sama czy to możliwe xd ale pewnie tak xD dziękuję za rozdział :) @hallxofxfame .xx

    OdpowiedzUsuń
  15. Jeju! Wtf?! Jak tamta dziewczyna.. Poprawka. Jak ten potwór mógł za nimi tak pobiec? Chyba, że ta dziewczyna z tymi nogami szła wtedy kiedy oni spali. O.o

    OdpowiedzUsuń
  16. Rose sfiksowała??? Jeny nie... To tylko moje myśli....mam nadzieje o.O . Kocham to <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Matko kochana, mało się nie posikałam.
    Ja pierniczę. Ile emocji.
    Rozdział cudny.
    Co do Eda, to chciałabym wgl jechać na koncert ale to raczej marzenie ściętej głowy ;C
    Pozdrawiam <3
    @mysweetloouis

    OdpowiedzUsuń
  18. Oby to byly jej zwidy bo jezeli nie to kurde zaczynam sie bac xd no jak ona mogla by ich sledzic.?! :o o matko nie moge sie doczekac nastepnego xx
    Zycze milej zabawy na koncercie ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. wow o.o
    zajebisty rozdział

    OdpowiedzUsuń
  20. Rose, nie panikuj! Nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów, omg! Mimo, że Wam zazdroszczę koncertu, to bawcie się dobrze! :) x

    OdpowiedzUsuń
  21. OMG, NIE MOGE SIE DOCZEKAC NASTEPNEGO ROZDZIALU TRGT ROSE, WSZYSTKO BEDZIE W PORZADKU JEJKU FDV
    ja jade na Eda, jakby co napisz do mnie na tt @LostLoveGrande :)

    OdpowiedzUsuń
  22. OMFG
    Jezu niech jej sie to przywidzi!! Tak dobrze im idzie

    Niestety nie jade na koncert :(

    OdpowiedzUsuń
  23. Wow świetny rozdział ! Sama trzęse się ze strachu, ta dziewczyna która ich śledzi jest przerażająca xd

    OdpowiedzUsuń
  24. Taak! Nareszcie zaczyna się coś dziać! Czyżby chaotic zmienial sie w creepytic? Ahahah, boze jestem chora. W kazdym razie jestem ciekawa co sie stanie dalej, to na pewno nie bylo zludzenie, czy cos. To zdarzenie na pewno musi duzo znaczyc, watpie, zeby akutorka napisala o tej 'zjawie' bez rozwiniecia watku. Ciesze sie, ze w 2 czesci nie ma ciagle poscigow rose i harrego i innych rzeczy zwiazanych z psychiatrykiem, czasem dobrze jest wprowadzic cos nowego! Podoba mi sie ten mroczny psychotic i licze na wiecej takich rozdzialow;)
    Wspaniale tlumaczycie i widac ze macie do tego talent! Czy ktoras z was ma moze swoje ff, albo tlumaczy cos jeszcze? Chetnie przeczytam x
    @mazaynlik

    OdpowiedzUsuń
  25. Świetny rozdział. Ale ta dziewczyna co ich śledzi mnie przeraża ;/

    OdpowiedzUsuń
  26. Omg mam wrazenie ze to Jane

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mysle ze jakby to byla Jane to Rose by ja poznala :/
      Ale na poczatku sama tak myslalam xd
      Super rozdzial
      Ta dziewczyna serio mnie przeraza,jest straszna ;o
      Nie jade niestety na koncert,a bardzo bym chciala ,tak jak dzisiaj pierwszy koncert z OTRA ,oglodalam livestream ,masakra, po prostu tak bardzo ich chce :3
      Ed'a tak samo, jest cudowny *.*
      Zycze dobrej zabawy na koncercie ;**

      Usuń
  27. Cudo! :D Czekam na next'a <3333333333 Dziękuje, że to tłumaczysz :3

    OdpowiedzUsuń
  28. ta dziewczyna jest okropna, świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Chyba się posikałam...
    FUCK IS SHIT !

    OdpowiedzUsuń
  30. Jade na Eda ;) razem z moja przyjaciolka ktora tez to czyta xx
    świetny rozdział ☆☆☆☆☆

    OdpowiedzUsuń
  31. Tak tak, świetnie byłoby zorganizować jakieś spotkanie! Jak tylko będę dała rady to bede starac się do Was dotrzeć ;* Ale w planowaniu takich rzeczy jetsem słaba, jak nie zasne to przemyślę to przy zasypianiu i najwyżej dam Wam znać jak na coś wpadnę ;)
    A do rozdziału wrócę później bo teraz nauka :/

    OdpowiedzUsuń
  32. uff przynajmniej wreszcie znalazłam chaotic na wattpadzie, więc przynajmniej mam już jak nadrobić te kilka rozdziałów ;p

    OdpowiedzUsuń
  33. o jaaa pierdoleeeeeeee
    to jest ivyfyxuvknpllnibuftdzggugonlogvdehvig8h *-*

    OdpowiedzUsuń
  34. Super rozdział, czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń