sobota, 10 października 2015

Rozdział 14

HARRY'S POV

Czułem pustkę. Kompletną, siejącą spustoszenie w moim ciele, pustkę. Całe moje ciało było wyssane z emocji i pozbawione kolorów. Na mojej skórze pojawiały się wilgotne krople, spływały po mnie, zmywając wirujące wokół myśli. Miałem wrażenie, że przeniosłem się na pustynię. Powierzchnia mojej skóry była popękana, a w gardle mogłem poczuć tylko suchość. Całe to kościste ciało ledwo trzymało się na nogach, byłem odwodniony, a pragnienie doprowadzało mnie do obłędu.

Ale wtedy dostrzegłem, że chmury, nade mną, robią się ciemniejsze. Spojrzałem w górę, mrużąc swoje oczy. Poczułem kroplę.

To był deszcz. Zbierało się na burzę. Chmury rozciągnęły się na całym niebie, rozprzestrzeniając wszędzie ciemność, pozwalając tylko niektórym, słabym promieniom słońca przebić się przez swoją ciemną powłokę. Krople chłodzącej wody spadały z góry, zatrzymując się na mojej twarzy. Uzdrawiały płonące ciało. Przechyliłem do tyłu szyję i otworzyłem usta. Deszcz dotykał mojego języka, spływając pomału po pieczącym gardle, jednocześnie tłumiąc uczucie suchości. Zaśmiałem się głośno, w pustą przestrzeń. W końcu poczułem się żywy.

Tak właśnie wyglądały moje uczucia do Rose.

Sposób w jaki ją kochałem i w jaki ona kochała mnie, był nie do opisania. Znaliśmy się zaledwie kilka miesięcy, które okazały się być najlepszym okresem w całym moim, pieprzonym życiu. To było piękniejsze, niż można sobie wyobrazić. Nie wiem, może to zasługa tej nocy, albo tego miejsca, wiem tylko, że przy niej czuję się kurewsko szczęśliwy. Wiem, że teraz brzmię jak totalna pizda, kiedy te wyznania o miłości uciekają prosto z mojej głowy, ale nie mogę ich zatrzymać. By uratować resztki swojej męskości, zaczynam myśleć o tym, jak zrywam z niej ubrania i kładę ją przed sobą.

Nie miałem siły, by kontrolować swoje myśli, oglądając jak obraca się dookoła mnie, w tych swoich, ciasnych jeansach i krótkiej koszulce.

Tańczyliśmy jeszcze przez kilka utworów, zanim uświadomiłem sobie, że możemy dobrze wykorzystać ten zafascynowany zabawą tłum.

Delikatnie oparła się o moją klatkę piersiową, kiedy kolejna, wolna piosenka właśnie się skończyła. Uśmiechnąłem się i pozwoliłem jej tak zostać na chwilę, po czym przybliżyłem swoje usta do jej ucha.

-Rose. - Wyszeptałem.

Podniosła głowę, by na mnie spojrzeć, a ja kiwnąłem głową w kierunku wyjścia.

-Chyba powinniśmy się zbierać.
-Chyba. - Odpowiedziała. Wyraz jej twarzy mówił mi, że wiedziała, jakie były moje intencje.
Odwróciłem się w kierunku dziesiątek stołów i zacząłem iść przed siebie, z Rose podążającą tuż za mną.

-Do szatni. - Powiedziałem do siebie.
-Co? - Rose, zapytała, truchtając bliżej mnie.
-Ktoś na pewno zostawił portfel w swoim płaszczu. - Ściszyłem ton swojego głosu.
-Myślisz, że są tam jakieś płaszcze? - Zdziwiła się. -Nie widziałam żadnych, kiedy przechodziliśmy obok.
-Są. - Stwierdziłem, odwracając głowę w poszukiwaniu wejścia. Znalazłem. Małe drzwi po prawej stronie.

-Czekaj. - Usłyszałem Rose, zanim poszedłem dalej. Odwróciłem się do niej, zatrzymując się przy niepilnowanym stoliku. Uniosłem brwi, oczekując na odpowiedź, ale nie zauważyła tego. Wzięła talerz z jedzeniem siadając obok.

Zachłannymi ruchami wpychała kilka frytek do ust. Spojrzałem w prawo i w lewo, wszyscy skupiali uwagę na swoim partnerze. Wziąłem widelec i wbiłem go w kawałek kurczaka. Mogliśmy wziąć dosłownie każdy posiłek z tych stolików, nikt by się nawet nie zorientował.

-Dobrze, przepraszam. - Powiedziała, przepraszając samą siebie i zapewniając, że tak nie można.

-Chodź. - Uśmiechnąłem się z ustami pełnymi jedzenia.
Ruszyliśmy w stronę szatni, przepychając się przez tłum ludzi. Popchnąłem drzwi i znaleźliśmy się w długim, wąskim pomieszczeniu, w którym znajdowało się mnóstwo wieszaków, z mnóstwem zimowych kurtek.

Nie byliśmy sami, to było pewne. W innym przedziale znajdował się mężczyzna. Postanowiłem robić to samo, co on. Udawałem, że czegoś szukam. Rose podążała za mną i przeszukiwała wieszaki. Facet znalazł to, czego szukał, szarpnął płaszcz z wieszaka i wyszedł tam, skąd przyszliśmy.

Poczekałem, aż drzwi się całkowicie zamkną.

-Sprawdzaj szybko, zanim ktokolwiek tu przyjdzie. Portfele, gotówka, wszystko co tylko znajdziesz.
Rose przytaknęła i zaczęła przeszukiwać rzeczy. Grzebałem w kieszeniach, ale znajdowałem tylko klucze, albo jakieś drobne. Dopiero przy czwartym płaszczu, w końcu natrafiłem na portfel.

-Cztery funty! - Rose krzyknęła, zanim miałem szansę go otworzyć.
-Naprawdę? - Spytałem, patrząc jak chowa pieniądze do swojej tylnej kieszeni spodni. - Idealnie, Skarbie, szukaj dalej.

Spojrzałem do "mojego'' portfela.
-Jeden funt i pięćdziesiąt pensów. -  Powiedziałem na głos i szybko odłożyłem go na miejsce.

-Nic. - Usłyszałem po chwili Rose, szperającą pośród kurtek. Nagle spostrzegłem całkiem dobrze wyglądającą marynarkę, była skórzana, więc na pewno musiała coś w sobie mieć. Wyjąłem portfel.
-Dwa funty.
-Tak! - Rose była podekscytowana. Powiedziałbym raczej, że oboje byliśmy podekscytowani. Nie chodziło tylko o to, ile pieniędzy w sumie posiadaliśmy, ale ta noc od początku budowała w nas napięcie.

Musieliśmy stłumić emocje, kiedy drzwi nagle się uchyliły. Starszy mężczyzna - to znaczy, nie aż taki stary, ale starszy od nas, przypuszczam, że był jeszcze przed czterdziestką - wodził wzrokiem wokół płaszczy. Zastanawiałem się, czy poczekać, aż sam pójdzie, czy lepiej będzie od razu opuścić to pomieszczenie. Tymczasem facet przyglądał się kurtce, którą trzymałem w dłoniach.

-Chodź Mary, czas wracać. - Zwróciłem się do Rose. Odłożenie kurtki na miejsce byłoby dość podejrzliwe. Byłem gotowy ukraść pieniądze, więc dlaczego nie mógłbym zabrać tej kurtki? Włożyłem portfel, pozbawiony gotówki, do czyjejś kieszeni. Nie mogłem zabrać ze sobą czyjegoś dowodu, by nie ściągać na siebie potencjalnych śladów.

Rose przez chwilę na mnie patrzyła. Wiedziałem, że mężczyzna stojący za mną, również to robił. Obserwował nas podejrzliwie. Wydęła swoją dolną wargę, zastanawiając się przez moment, po czym zrobiła to samo z kurtką, którą trzymała w swoich rękach.

-Hej.. - Usłyszałem głęboki głos za nami. Nie odwróciłem się. Wiedziałem co zamierzał powiedzieć.
-Idź, idź. - Wyszeptałem do Rose, szybko prowadząc ją do wyjścia.
-Stój! To moja kurtka! - jego dłoń prawie mnie uchwyciła, ale zdążyłem przejść przez próg drzwi.
-Biegnij, Rose, biegnij! - Krzyknąłem, uciekając przed facetem. To było dziwne, ale zacząłem się śmiać.

Słyszałem jak za mną wrzeszczy. Biegł za nami, był wściekły, a jego twarz stała się czerwona ze złości.

-To moja kurtka skurwielu!

-No dalej! - Krzyknąłem, śmiejąc się do Rose będącej przy mnie. Wymijałem ludzi, przepraszając i spychając ich sobie z drogi.

Dotarliśmy do drzwi wyjściowych, a wszyscy wokół zaczęli odwracać głowy w naszą stronę. Większość z nich próbowała ocenić sytuację, a inni starali się nas zatrzymać, ale byliśmy szybsi, niż ich proces myślenia. Otworzyliśmy szybko drzwi i opuściliśmy budynek głośno się śmiejąc.

Mój wzrok spotkał się z zielono-niebieskim kolorem oczu Rose.

-Tędy. - Powiedziałem, skręcając w lewo. Nasze kroki uderzały o powierzchnię, poruszając się w tym samym tempie. Ten facet mógł nas gonić w każdym momencie, a ja nie zamierzałem na niego czekać.

Musieliśmy zabrać jeszcze nasze torby.

-Bierz swoje rzeczy. - Powiedziałem, podbiegając do żywopłotu. Podniosłem plecak i zarzuciłem go na ramiona, sprawdzając jak Rose robi to samo.
-Gotowa?
Przytaknęła. Pochyliłem się trochę, by rzucić okiem zza ściany, obserwowałem miejsce, z którego wybiegliśmy.

-W którą stronę uciekli? - Jeden facet mówił do drugiego.
Ten, którego kurtkę zabrałem, patrzył w naszym kierunku. Mrużył oczy, powoli lustrując obszar, kierując wzrok w inną stronę, a ja powoli schylałem się w dół, przygotowując się do ucieczki.
Jego głowa przechyliła się w bok.

-Biegnij! - Powiedziałem do Rose, zanim wyskoczyłem z ukrycia.
-Hej! - Facet krzyknął, kiedy spostrzegł jak uciekamy, ale jego głos szybko ucichał, gdy Rose i ja kierowaliśmy się w przeciwną stronę. - Wracaj tu kutasie!

-Biegnij, Skarbie! - Wykrzyczałem, unosząc głowę do gwiazd. Odwróciła się, miała piękną, roześmianą twarz, na którą spadały nieposkromione włosy.

Mężczyzna znajdował się daleko od nas, był za wolny, a my byliśmy zbyt podekscytowani, by pozwolić, żeby ta perfekcyjna noc nie została zniszczona.
-Zgubiliśmy go. - Na twarzy Rose malował się uśmiech.

Obejrzałem się za nas, upewniając się, że ma rację. Poddał się, kiedy uświadomił sobie, że nie ma pierdolonych szans. Zrozumiałbym, jeśli chodziłoby samochód, albo czyjeś życie, ale to tylko kurtka.

-To było zabawne. - Rose się roześmiała. Boże, ten pierdolony uśmiech. Był taki seksowny.

Nagle moje impulsy przejęły nade mną kontrolę. Złapałem ją za rękę i przyciągnąłem jak najbliżej siebie.

-Harry, co ty..

Oparłem ją o ceglaną ścianę, zanim zdążyła coś powiedzieć. Jej oddech stał się ciężki, a oczy znacznie rozjaśniały. Uśmiechnęła się złośliwie, myśląc o tym samym co ja. Położyła ręce na mój kark, a moje wargi spotkały jej. Naparłem na nią swoim ciałem i wcisnąłem język do jej ust. Ale to mi nie wystarczyło. Ścisnąłem jej pośladki, na co jęknęła w moje usta.

Kurwa.

-Musimy stąd iść.- Potrzebowałem więcej. Nie mogłem już dłużej czekać.
-Dokąd? - Wplotła palce w moje włosy. Przyciągnęła mnie bliżej, by mnie pocałować, dając mi znak, że pragnie mnie tak bardzo, jak ja jej. Nie mogłem tego kontynuować, jeszcze jeden pocałunek doprowadziłby mnie do obłędu.
-Gdziekolwiek. - Wyszeptałem. Nie mogłem odciągnąć od niej ust.  - Mogę cię nawet pieprzyć na ulicy.

Roześmiała się na mój komentarz. Pocałowałem ją jeszcze kilka razy, zanim zdołałem się od niej oderwać.

-Chodź.

Pociągnąłem ją w stronę drogi. Szliśmy szybko. Miasto było teraz niemalże puste, cichsze i pozbawione neonowych świateł. Szukałem jakiegoś opuszczonego miejsca, gdzie moglibyśmy przenocować.

Odwróciłem się w jej stronę i pocałowałem ją delikatnie w czoło.

-Kocham Cię. - Wyszeptała.

Kiedy wymówiła te słowa, swoim czułym, muzykalnym głosem, moje mięśnie napięły się w miejscach, o których nawet nie miałem pojęcia. Poczułem coś, jakby motylki? Czy mężczyźni mogą w ogóle coś takiego czuć?

Nie znałem odpowiedzi, myślę, że nikt nie zna. Po prostu czułem się dobrze.

-Też Cię kocham skarbie. - Powiedziałem. - Nawet jeśli nie potrafisz biegać.
-Ej! - Chciała brzmieć poważnie, ale jej nie wychodziło. - Starałam się utrzymywać twoje tempo. Tak naprawdę to byłam od ciebie szybsza.
-Tak? Jakoś sobie nie przypominam.
-Dobrze, w takim razie, jeśli uważasz, że jesteś szybszy, to spróbuj mnie złapać.

Zerwała się do biegu, zanim zdołałem zrozumieć. Przez cały ten czas,który spędziliśmy w lesie, była szybka, to prawda. Chciałem ją tylko sprowokować.

Potrząsnąłem głową, przygryzając usta, by powstrzymać uśmiech. Moje stopy zaczęły się mimowolnie poruszać, i w końcu wszedłem w tą głupią grę w ganianego. Biegłem szybciej, niż wtedy, gdy uciekaliśmy przed tym palantem, bo teraz to był wyścig. I jeśli Rose jeszcze o tym nie wiedziała, musiałem ją uświadomić w tym, że ja zawsze wygrywam.

Mogłem usłyszeć jak moje stopy uderzają o ziemię, krok po kroku, po chwili byłem już przy niej.

-Ah! - Usłyszałem, kiedy moje dłonie prawie ją złapały. Odwróciła się na sekundę, by sprawdzić jak blisko jestem, po czym przyspieszyła. Byłem wyższy, a moje nogi były dłuższe, w ciągu dziesięciu sekund była już moja. - Nieeee!

Wrzasnęła, kiedy otoczyłem jej ciało ramionami. Trzymałem ją tak blisko mnie, że nie miała szans uciec. Nie potrafiła przyznać się do porażki. Szarpała się i kopała.

-Spokojnie.
-Więc dlaczego oddychasz tak ciężko? - Zapytała.
-Ponieważ biegłem. - Odpowiedziałem. - To taka fajna rzecz, kiedy się biega, a ty..
-Zamknij się. - Warknęła, uderzając mnie w klatkę piersiową. Nie dla zabawy.
-Żart, tylko żartuję. - Zapewniłem, nadal trzymając ją w ramionach.

Przekomarzaliśmy i dokuczaliśmy sobie nawzajem jeszcze przez chwilę. Nadeszła odpowiednia pora, by znaleźć jakieś miejsce na noc.

Znajdowaliśmy się w bardziej wiejskim obszarze tego miasta, albo może to już było inne miasto, nieważne, dla nas było perfekcyjne. Oboje uznaliśmy, że najlepszą decyzją będzie znaleźć jakiś opuszczony budynek. Byliśmy pewni, że to dobre rozwiązanie na dzisiejszą noc.

Budynek, który znaleźliśmy, znajdował się niedaleko lasu - jeśli byłaby potrzeba szybkiego opuszczenia tego miejsca. Ściany się rozpadały, a większość okien była popękana.

Odsunąłem Rose do tyłu, po czym stłukłem szybę, by dostać się do środka. Wszedłem pierwszy, a potem pomogłem Rose wejść przez okno. Chwyciłem ją za biodra i uniosłem, a potem delikatnie postawiłem jej stopy na ziemi.

Wnętrze było trochę zakurzone i całkowicie puste. W pokojach nie było żadnych mebli. Totalne pustkowie.

Zrzuciłem plecak z ramion, klęknąłem szukając pewnego drobiazgu.

-Co robisz? - Zapytała Rose.
Moje palce dotknęły zimnego metalu, broń.
-Zostań tu skarbie, muszę sprawdzić czy jesteśmy tu bezpieczni.
Wyglądała na trochę przestraszoną widząc, co trzymam w dłoniach.
-Nie chcę by jakiś ćpun, albo bezdomny usłyszał, jak cię pieprzę. - Powiedziałem, składając pocałunek na jej policzku. - To by było niezręczne.

Moje słowa wywołały pożądany efekt, zostałem nagrodzony jej uśmiechem.

-Dobrze, tylko się pośpiesz.
-Zaraz wracam. - Obiecałem.

Szedłem przed siebie, skręcając za jedną ze ścian, znikając spod wzroku Rose. Sprawdziłem każdy kąt, ale nikt się tutaj nie ukrywał. Miałem ze sobą broń, chociaż wiedziałem, że jej nie użyję. Potrzebowałem jednak ochrony.

Pomieszczenia były czyste. Nie znalazłem niczego podejrzanego. Postanowiłem wrócić schodami na dół do Rose.

Szeroki uśmiech uformował się na moich ustach, kiedy tylko ją zobaczyłem.
Wyjęła prześcieradło, złożyła je na pół, i ułożyła nam miejsce do spania. To samo zrobiła z kocem, który zabraliśmy z motelu.

Nie zauważając mnie podeszła do okna. Jej twarz była zaciekawiona, kiedy wpatrywała się w gwiazdy. Wyglądała pięknie w blasku księżyca, wpadającym do środka przez szybę, a ja wprost nie mogłem uwierzyć, że ktokolwiek może wyglądać tak zjawiskowo.

W innym miejscu, w innym czasie, mogłaby być dziewczyną, do której powracałbym myślami o czwartej nad ranem, kiedy cały świat jeszcze śpi. Żyłbym tylko dla chwil, w których mógłbym patrzeć na jej uśmiech, oczy i usta. Pytałbym ją o każdą grę, rozmawiał z nią każdej nocy i robił dosłownie wszystko, by ze mną została. Jednego mogłem być pewien, kochałem ją.

Odwróciła się od okna, a lekki wyraz zakłopotania wkradł się na jej twarz.

-Ej, jak długo tu stoisz? - Zapytała mnie, jakby oskarżając o jakąś zbrodnię.
-Mniej niż minutę.

Podszedłem do niej. Położyłem ręce na jej talii, przyciskając ją mocno do siebie. Nie mogłem powstrzymać się od pocałowania jej. Wplątała dłonie w moje włosy, ciągnąc je lekko, tak jak lubię. Przygryzłem zębami jej dolną wargę. Przeniosła swoją rękę na moją szyję i przycisnęła usta mocniej do moich.

Podniosłem ją tak, by mogła owinąć nogi wokół mnie. Moje dłonie ściskały jej tyłek, kiedy przenosiłem ją na nasze prowizoryczne łóżko.

Obejmowała mnie, a jej napuchnięte, czerwone usta, niedbale i erotycznie całowały skórę na mojej szyi. Jej klatka piersiowa unosiła się i opadała w szybkim tempie.

-Nie możemy zostać w tej pozycji zbyt długo. - Opuściłem ją, by mogła postawić stopy na ziemi.
Zachichotała lekko, ale moje usta przywarły do jej, zanim zdążyła odpowiedzieć.  Nasze języki współgrały razem, jej palce w moich włosach. Czułem na sobie kształt jej ciała. Ale chciałem więcej. Musiałem ją poczuć. Moje usta przeniosły się na jej szczękę, dotykając jej delikatnej skóry.

-To było niesamowite. - Rose westchnęła.
-Pocałunek? - Wyszeptałem powracając do jej skóry.
-Dzisiejsza noc. - Wypuściła z siebie wstrzymywane powietrze. - Wszystko.
-Tak. - Przyznałem jej rację. Jej palce ciągnęły za moje włosy, a ja pojękiwałem. - Dziękuję ci za to.
-Nie ma sprawy. - Odpowiedziała, uśmiechając się i dysząc. - Byłam zaskoczona, że wytrzymałeś tam tyle czasu.
-Wytrzymałem. - Odpowiadałem pomiędzy pocałunkami. - Ale głównie zrobiłem to po to, by później zaciągać cię do łóżka, jak dotąd nieźle mi idzie.

Znajdowałem się przy jej obojczyku, liżąc go i całując. Wydawała z siebie ciche jęki.

-Zamknij się. - Powiedziała, naturalność jej słów, była przeciwstawna do reakcji jej ciała.
-Wiem, że to kochasz. Chciałeś tańczyć bardziej niż ja.
Roześmiałem się.
-Myślę, że jesteś lepszy w tańcu, niż w tym. - Próbowała zażartować. Potrząsnąłem głową. Nie mogłem przestać się uśmiechać. Bez względu na to, gdzie się znajdowaliśmy, sprawiała, że czułem się najlepiej.

-Wyjdź za mnie. - Wyszeptałem.

Rose pociągnęła moje włosy, odchylając moją głowę, bym mógł spojrzeć w jej oczy.

-Co? - Zapytała, a jej oczy rozszerzyły się.

-Nie teraz, ale za kilka lat. Kiedy stąd uciekniemy i będziemy sami, trzymając się za ręce na plaży, chlapiąc się wodą, drażniąc się nawzajem i rozmawiając. Chcę być z tobą do końca mojego życia.

Nie potrafiłem skupić się na doborze słów, była taka rozpraszająca.

-Tylko ty i ja? - Zapytała.
Przytaknąłem.
-Bez gliniarzy, uciekania, ukrywania się. Tylko ty i ja, kochanie.
-Nie tylko na tę jedną noc?
-Nie tylko na tę noc. Jutro, następny miesiąc, kolejne dwadzieścia lat. Czuję to. Uświadomiłem sobie to, od dnia, kiedy cię poznałem.

Jej usta mnie rozpraszały, ale nie tak bardzo, jak łza spływająca, powoli po jej policzku.

-Poczynię ten zaszczyt. - Powiedziała teatralnie.

Mój uśmiech znacznie się powiększył.

Lustrowała mnie wzrokiem, kiedy stałem przed nią. Szarpnęła moją koszulkę, ściągając ją ze mnie. Rzuciłem ją na podłogę, a moje palce powędrowały do guzika spodni.

-Harry. - Rose zaczęła, siadając. - Pozwól mi to zrobić.
-Chcesz ściągnąć ze mnie ubrania? - Zapytałem.
Spojrzała głęboko w moje oczy, zanim następne słowa opuściły jej usta.
-Chcę zrobić coś więcej.
                                                                                  
Hejka :)
Jak wam się podoba nowy wygląd bloga? I najważniejsze: jak oceniacie nowy szablon? Dodam, że wykonał go mój chłopak, za co bardzo bardzo mu dziękuję <3

A co do rozdziału to alkjfnskdhbibd cljsn zakochałam się <3








15 komentarzy :

  1. Świetny rozdział, świetnie przetłumaczony! :D

    Ale tak szczerze mówiąc, jestem za wcześniejszym szablonem... :/ Twój chłopak chyba (no chyba raczej na pewno xD) się starał, ale porównując ten do wcześniejszego, jestem za starym ;) W tym różni się jakość zdjęć, Emily jest delikatnie 'rozmazana', a Harry prezentuje się wyraźnie... do tego zdjęcie z tyłu mi nie odpowiada ;? Chyba, że tak miało być.
    W każdym razie to tylko moja opinia ;)

    Jak wspomniałam rozdział genialny ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Wygląd bloga - świetny! <3
    Rozdział tak samo świetny i taki asdfghjgfds
    Chce już więcej!

    OdpowiedzUsuń
  3. swietny;) ja jestem jednak bardziej za starym wygladem bloga
    czekam na nowy i dziekuje za tlumaczenie xx

    OdpowiedzUsuń
  4. rozdział niesamowity! zaliczam go do najlepszych ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny rozdzial zostal genialnie przetlumaczony:D
    A wyglad bloga byl, jest i bedzie swietny zawsze:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział
    Cos czuje ze następny +18 XD
    Juz się nie mogę doczekać 😊

    OdpowiedzUsuń
  7. Czekanie się opłaciło
    Uwielbiam to *-*

    OdpowiedzUsuń
  8. tak dlugo czekalam i sie doczekalam w koncu kolejnego rodzialu! genialny!

    OdpowiedzUsuń
  9. Cały czas się boję, że oni nie uciekną na tyle daleko i ich złapią 😭

    OdpowiedzUsuń
  10. Wygląd bloga okropny. Zmieńcie ten szablon na coś profesjonalniejszego bo ten aż odpycha

    OdpowiedzUsuń
  11. Wygląd bloga perf ��

    OdpowiedzUsuń
  12. Tłumaczenie per-fect :D Wygląd bloga per-fect :3 Kocham <33333 <333 <3333 Nie moge sie doczekać next'a! :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Super rozdział, dzięki za tłumaczenie :)

    OdpowiedzUsuń