wtorek, 3 listopada 2015

Rozdział 17

ROSE'S POV

Jedyne co tylko mogłam usłyszeć to przeszywające dzwonienie w moich uszach, które blokowało wszystkie inne dźwięki. Przez moment zapomniałam o ostrej eksplozji, która mną wstrząsnęła. Miałam zamknięte oczy, w ogóle nie zdając sobie z tego sprawy. Nie mogłam uwierzyć w to, co się właśnie stało, dopóki ich nie otworzyłam. Czułam się, jak w chwilowym transie. Nie wiedziałam kiedy wróciła mi świadomość, ale czułam tylko, jak moje palce kurczowo ściskają koszulkę Harry'ego.

Powoli, nie miałam pojęcia, czy trwało to minuty, czy sekundy, ale wszystko zaczęło do mnie docierać. Harry zastrzelił policjanta. Przyciągnął mnie do siebie, nie chcąc bym była świadkiem nieprzemyślanego morderstwa, ale nie potrafiłam odwrócić wzroku.

Poczułam jak jego ramię powoli zaczyna się poruszać. Gorące łzy spływały po moich policzkach, nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Byłam w szoku. Bałam się. Nie miałam pojęcia, co teraz robić. Odsunęłam się od Harry'ego i spojrzałam na jego twarz. Definitywnie mogłam stwierdzić, że on również był w szoku, kiedy przyglądał się mężczyźnie leżącemu na ziemi. Podążyłam za jego wzrokiem i zobaczyłam krew.. mnóstwo krwi.

-Rose... - Powiedział szybko, nawet na mnie nie spoglądając. - Musimy uciekać. Teraz.

Nawet nie poczułam, jak się ode mnie odsunął i zaczął podążać w kierunku wyjścia.

-No dalej Rose, nie patrz na niego!

Potrząsnęłam głową. To nie mogło się naprawdę wydarzyć. Nie mogłam złożyć tego wszystkiego w logiczną całość. Nie mogłam być nawet pewna, czy będę w stanie się poruszyć. Moje ciało jednak zaczęło się powoli oddalać. Moje roztrzęsione dłonie zaczęły pośpiesznie zwijać prześcieradło, na którym leżeliśmy oboje zeszłej nocy. Kilka godzin temu, wszystko było jeszcze w porządku.

Nie mieliśmy nawet czasu powiedzieć sobie "dzień dobry" zanim sprawy zaczęły się komplikować, ale nigdy nie przypuszczałabym, że ten mężczyzna będzie leżał martwy, na podłodze, zaledwie kilka stóp ode mnie. Wzdrygnęłam się na samą myśl, nie wiedząc jak mam na to zareagować.

Śmierć. Otaczała go kałuża krwi, a wszystko to co ja i Harry mogliśmy zrobić, to spakować się i uciekać. Nigdy nie spodziewałabym się, że ten dzień zacznie się tak okropnie. Do głowy zaczynały mi napływać przeróżne myśli. Ten facet na pewno miał rodzinę, syna, może był czyimś mężem, albo ojcem.

-Dobrze się czujesz? - Harry zapytał, a ja aż podskoczyłam, czując jego dotyk na swoim ramieniu.

Usilnie starałam się zachowywać normalnie, ale to było wręcz niemożliwe. tylko kiwnęłam głową, wciąż patrząc na podłogę. Mogłam poczuć na sobie jego spojrzenie, ale nie chciałam odwracać wzroku.

-Dobrze, więc chodźmy. - Oznajmił. Jego dłonie znalazły się na moich plecach, kierując mnie w stronę wyjścia. Harry stał pomiędzy mną, a martwym policjantem. Poczułam ścisk w gardle, kiedy utkwiłam wzrok w martwych rękach.

-Nie patrz na niego Rose, słyszysz? Chodźmy. - Ponaglał mnie.

Byłam w szoku, ale otrząsnęłam się na tyle, by wyjść na zewnątrz. Rozglądaliśmy się uważnie, upewniając się czy nikt nie był świadkiem tej sytuacji. najpierw szliśmy powoli, stopniowo zwiększając tempo, aż w końcu zaczęliśmy biec. Biegliśmy ile sił w nogach, kierując się w stronę lasu. Tylko tam mogliśmy liczyć na schronienie.

Spojrzałam na jego twarz. Była blada. Zauważyłam znajomą zmarszczkę na jego czole, skupiał się na czymś, ale nie rozpoznałam w nim żadnego poczucia winy, ani strachu. Nic co świadczyłoby o tym, co stało się przed chwilą. Dlaczego nie był w szoku? Przecież ten mężczyzna nie żyje. Pomimo tego, że to Harry nacisnął spust, czułam się winna, bo byłam tam i mu na to pozwoliłam.

Mój oddech stawał się coraz szybszy. Czułam jak moje płuca dosłownie płoną. Nie mogłam pozbyć się tych strasznych obrazów z mojej głowy.

-Harry. - Próbowałam krzyknąć, ale moje słowa zostały przyćmione przez wiejący wiatr.

Powtarzające się sceny wciąż siedziały w moich myślach i nie zapowiadało się, żeby szybko je opuściły. Pistolet, krew, jego dłonie.

-Harry! - Krzyknęłam ponownie, o wiele głośniej niż wcześniej, aż w końcu się odwrócił.
-Zabiłeś go. - Słowa opuściły moje usta, pozwalając mi naprawdę w to uwierzyć. - Ten facet leży tam przez nas. - Starałam się powstrzymywać od płaczu.

Zatrzymałam się, a wiatr rozwiał moje włosy we wszystkie strony, czułam suchość w gardle. On był martwy.

-Rose. - Usłyszałam szept Harry'ego. Bez słowa podbiegł do mnie i objął moje roztrzęsione ciało. - Wiem Skarbie, wiem. - Jego dotyk stał się moim ukojeniem, głaskał moje włosy chcąc choć trochę uwolnić mnie od stresu.

Nie miałam czasu żeby się tym denerwować. Byłam zbyt pochłonięta niepokojem, który wiercił dziurę w moim brzuchu. Nie potrafiłam powstrzymać przebłysków minionych sytuacji,

Przewijających się w mojej głowie. Wciąż nie docierało do mnie jak to się stało. Harry doświadczał przemocy przez całe, swoje życie, już wcześniej kogoś zabił. Ale ze mną było zupełnie inaczej.

-Hej. -Harry odezwał się kilka chwil później, jego dłonie delikatnie pocierały moje policzki. Oparł swoje czoło o moje mówiąc. -Nie mieliśmy innego wyboru. Mogliśmy albo wrócić do instytucji, albo go zastrzelić. Nie było innej opcji. Nie zrobiłaś nic złego.

Pomimo tego, co mówił, czułam, że zrobiłam coś złego. Jego oczy wpatrywały się w moje, pogłębiając swój szmaragdowy odcień. To spojrzenie błagało mnie o zrozumienie.
-Rozumiesz? - Zapytał delikatnie.

-Nienawidzę tego robić, Rose, ale naprawdę musimy się zbierać. Ktoś na pewno usłyszał.. zamieszanie. - Zauważyłam, że starał się unikać używania takich słów jak strzelanina, czy morderstwo.
Przytaknęłam i otarłam łzy z moich policzków.

-Masz rację, powinniśmy stąd iść. - Zgodziłam się.

Harry złożył pocałunek na moim czole, zanim zaczęliśmy ponownie uciekać.

To wszystko działo się zbyt szybko. Harry zastrzelił policjanta, a ja przeraziłam się tak bardzo, że utraciłam pewną część siebie. A już kilka minut później oboje znowu uciekamy. Dlaczego ciągle o tym wspominam? Wiedziałam, że Harry był niebezpieczny i że zabił James'a, myślałam o tym wcześniej. Ale teraz było inaczej. Starałam się to zrozumieć, ale mimo wszystko, gdzieś w głębi siebie czułam cień niepokoju. Ten facet nie był James'em. Był zupełnie niewinny. Nie zrobił nic, czym zasłużył sobie na śmierć. W dodatku prawdopodobnie miał rodzinę. To całkiem zmienia postać rzeczy. Nie ważne kim jesteś, odbieranie komuś życia, szczególnie komuś niewinnemu, nie jest w porządku. Skąd miałam mieć pewność, że nie zrobi tego kolejny raz?

Odłożyłam tę myśl na później. Rozmyślanie o tym teraz nie miało żadnego znaczenia. Może Harry po prostu tłumił w sobie emocje. Może tylko był zbyt zajęty ucieczką i koncentrował się na tym za mocno.

Potrząsnęłam głową, pozbywając się wszystkich absurdalnych myśli. Nie mogłam wciąż tego rozpamiętywać. Harry miał rację, teraz powinniśmy skupić się tylko i wyłącznie na ucieczce. Postanowiłam pozbyć się wszystkich myśli i skupić się tylko na swoich krokach.

Łatwiej było powiedzieć, niż zrobić. Oboje staraliśmy się utrzymywać  stabilny oddech i powstrzymać się od rozmów. Nic jednak nie było wstanie mnie rozpraszać tak bardzo, jak okupujące moją głowę myśli.

Chciałam trzymać się myślami z dala od martwego ciała. Ale nie potrafiłam nad tym zapanować. Czy ktoś natknie się na to ciało? Ile to będzie trwało? Godziny? Dni? A co jeśli ktoś rzeczywiście usłyszał strzały i zadzwonił po gliny? Policja mogła być już w drodze.
Dręczyłam się z tym zbyt długo. Moje kroki stawały się coraz cięższe, a zmęczenie dawało się we znaki. Biegliśmy już kilka godzin, wydając z siebie głośne dyszenie. Nie miałam pojęcia gdzie jesteśmy. I nie sądziłam, że Harry również to wiedział. Musieliśmy jak najszybciej oddalić się od miejsca, gdzie spędziliśmy razem ostatnią noc.

Słońce jeszcze znajdowało się na niebie, ale nie wiem ile czasu już biegliśmy. Mogłam tylko przypuszczać, że było około piętnastej. Albo trochę później. Nagle Harry zatrzymał się i osunął w dół.

-Czekaj. - Oznajmił, dając mi jednocześnie znak, bym do niego podeszła. Przybliżyłam się do niego, kiedy ściągał plecak ze swoich ramion.
-Nic dzisiaj nie jadłaś.

Przez tą całą sytuację, nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy. Byłam wyczerpana. Zdecydowanie powinnam coś zjeść, by moje ciało nabrało trochę siły.

Zgodziłam się z nim, starając się uspokoić mój oddech.

-Tam. - Oznajmił, wskazując mi kierunek.

Las, w którym się znajdowaliśmy był niezwykle gęsty. Rozejrzałam się przez chwilę, podziwiając spadające płatki śniegu, napotykając wzrokiem Harry'ego osuwającego się przy jednej z sosen. Sposób w jaki jego kręcone włosy układały się w nieładzie, sprawiał, że wyglądał tak młodo. Zauważył jak mu się przyglądam i uśmiechnął się do mnie, ukazując dołeczki w swoich policzkach. Nikt nigdy nie pomyślałby, że ten słodki mężczyzna, znajdujący się naprzeciwko mnie, był zdolny do tego, by bezwzględnie pozbawić kogoś życia.
Nie miał innego wyboru, przekonywałam samą siebie. Zrobił to tylko dlatego, by nas uratować.

-Chodź. - Ponaglał mnie, bym do niego dołączyła. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, idąc w jego stronę. Zrzuciłam swoją torbę na ziemię, klękając i wyjmując z niej batonik, krakersy i banana. Podeszłam do niego i usiadłam pomiędzy jego nogami.

-Mmm. - Usłyszałam w chwili, gdy się na nim usadowiłam. Oparłam się o jego tors, Chciałam zapomnieć o tym, co wydarzyło się niedawno.

Spuścił na mnie wzrok, a jego spojrzenie spotkało się z moim.

-Wszystko w porządku? - Zapytał troskliwie, szukając obawy w moich oczach.
-Tak, nic mi nie jest. - Odparłam, pochylając się by go pocałować. Jego usta były takie miękkie i delikatne.

Przytuliłam się do niego, a on oparł głowę na moim ramieniu.

-Chciałbym zabrać Cię gdziekolwiek, byś była bezpieczna, gdzieś gdzie nie musielibyśmy się o to wszystko martwić. Zasługujemy na spokój, wiesz o tym prawda?
-Tak.
-Niedługo tak będzie, Rose. Obiecuję. Jesteśmy w pobliżu farmy, gdzie kiedyś pracowałem. Schronimy się tam przed policją i panią Hellman i przekonamy mojego starego przyjaciela do tego, by załatwił nam fałszywe paszporty. Musi nam się udać. - Wypowiadał słowa raz za razem, rozmyślając o ucieczce.
-Wiem, że nam się uda. - Powiedziałam. - Zwialiśmy z Wickendale i podążaliśmy setki mil bez żadnej wpadki. To prawdziwy rekord.

Harry tylko się uśmiechnął, a ten widok sprawiał, że byłam szczęśliwa.

Ale w głębi duszy nie byłam co do tego przekonana. Wydarzenia z dzisiejszego poranka wydawały się zniknąć, ale mimo wszystko coś jednak mnie dręczyło.

-Rose, zwróciłaś uwagę na to co mówił ten policjant? - Z zamyślenia wyrwał mnie głos Harry'ego.
-Co takiego?
-Morderstwo. Powiedział, że ktoś zginął w tym mieście tej samej nocy. I wydaje mi się, że słyszałem coś takiego, również poprzednim razem, gdy byliśmy w mieście. Nie sądzisz, że to trochę dziwne?

Harry przyglądał mi się przez moment.

-Chociaż z drugiej strony, może ci ludzie po prostu przypadkowo zginęli w tym samym czasie. To mógł być zwykły zbieg okoliczności. Najważniejsze, że nam nic się nie stało.

Przytaknęłam. Pragnęłam za wszelką cenę pozbyć się tych myśli, które za sprawą Harry'ego dotarły do moje głowy, ale to było dla mnie za trudne.

Wtedy Harry znowu na mnie spojrzał, zakładając mi niesforne kosmyki włosów za ucho.

-Hej, nie przejmuj się tym. Masz wystarczająco dużo na głowie, nie potrzebujesz myśleć jeszcze o tym.

Jego błagalne spojrzenie dowodziło, że żałował, że mi o tym powiedział.
Przytaknęłam, opierając ponownie głowę na jego ramieniu. Musiałam natychmiast zaprzestać o tym myśleć. Inaczej będzie mnie to dręczyło i torturowało mnie od środka.

Po paru minutach, które poświęciliśmy na jedzenie, Harry podszedł do swojej torby i wyciągnął z niej papierosy. Włożył jednego pomiędzy usta i zaczął czegoś szukać.

-Gdzie do kurwy nędzy jest moja zapalniczka? - Klął, a jego papieros zabawnie tańczył pomiędzy jego ustami. Wyrzucił na ziemię wszystkie rzeczy, ale niczego nie znalazł.

-Może sprawdzić w swojej Skarbie? - Spytał, jednocześnie przeszukując swoje kieszenie.
-Jasne. - Przeszukałam swoją torbę, ale również niczego nie znalazłam.
-Nie wyrzuciłeś jej?
-Nie.

Rozejrzałam się dookoła, by sprawdzić czy nie leży na ziemi.

-Wiesz co? - Powiedział. - Musiała mi wypaść. Kurwa.
-Jesteś pewien? - Zapytałam.
-Tak. Kurwa mać. Jak będę teraz palił?

Zaśmiałam się, nie wiedząc co odpowiedzieć. Obawiałam się, że zgubienie zapalniczki, było ostatnie na naszej liście problemów.



KELSEY'S POV

Rose i Harry uciekli, tak jak każdy przypuszczał. To było powodem kompletnego zamieszania, przez które pani Hellman wariowała. Ochroniarze byli uważniejsi, a ja i Lori martwiłyśmy się jak nigdy wcześniej. Miałyśmy znaczny udział w ich ucieczce, a policjanci byli bardzo dociekliwi, jakby wszystkiego się domyślali.

Jednak Lori i ja trzymałyśmy się twardo. Ta sytuacja sprawiła, że trochę się do siebie zbliżyłyśmy. Miałyśmy alibi i wymyśloną wspólnie historyjkę, którą im sprzedałyśmy. Nie miałam jednak pewności czy to wszystko było wystarczająco wiarygodne. Niepewność powodowała, że zaczynałam się obawiać. Bardziej jednak martwiłam się o Rose. Prawda jest taka, że nigdy nie ufałam, ani nie lubiłam Harry'ego. Miałam nadzieję, że była bezpieczna. Wiedziałam, że ją kocha i modliłam się w duchu, żeby ją chronił.

Przypuszczam, że pani Hellman w końcu uświadomiła sobie, że jej uciekinierzy najprawdopodobniej żyją. Nie potrafiła tego jednak zaakceptować i to doprowadzało ją do furii. Wszyscy wiedzieliśmy, że nie odpuści dopóki ich nie odnajdzie. Wielkie grono poszukiwaczy zostało zorganizowane by ich znaleźć,a ja codziennie przed snem modliłam się o losy Rose i Harry'ego.
Niech Bóg ma ich w opiece -będą tego potrzebować.

                                                                                 
Hej :)
Ci którzy śledzą angielską wersję na wattpadzie pewnie już o tym wiedzą. Otóż autorka postanowiła zakończyć swoją pracę na tym właśnie etapie. (Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak mi z tego powodu smutno i prawie płaczę pisząc to)
Jak tak można? Nie mogę żyć z niewiedzą jak to się wszystko dalej potoczy.
Więc w takim razie mam propozycję. Mogłabym postarać się samodzielnie kontynuować tą historię (oczywiście za zgodą autorki) jeśli tego chcecie. Napiszcie mi w komentarzu czy podoba wam się ten pomysł, czy lepiej zakończyć tą historię i pozostać w niepewności do końca życia :( (tak wiem, za bardzo dramatyzuję, ale tak bardzo się zżyłam z tym opowiadaniem, że po prostu nie mogę inaczej)
No więc decyzję o kontynuacji tego fanfiction pozostawiam do waszej dyspozycji :)
No i oczywiście napiszcie mi jak wam się podobał ten rozdział :)




22 komentarze :

  1. Rozdział świetny jak zawsze ale po tej notce na końcu nie wiem co napisać. Jak to koniec? Czy autorka podała jakiś powód? Nie wyobrażam sobie że to ma się skończyć na tym etapie. Fajnie z twojej strony że zaproponowałaś że to ty możesz dokończyć tą historię choć ciągle mam nadzieję że autorka powróci i dokończy opowiadanie ponieważ jest naprawdę naprawdę dobre, i ta historia oraz wątek szpitala psychiatrycznego - świetne

    OdpowiedzUsuń
  2. Powinnaś kontynuować to fanfiction bo ono jest świetne 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. o mój boże sdisdoisd oczywiście, że powinnaś to kontynuować :) trzymam kciuki x

    OdpowiedzUsuń
  4. Powinnaś kontynuować opowiadanie:D Xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśliautorka wyrazi zgodę to byłoby super gdybyś kontynuowała opowiadanie :) x

    http://glamishmidish.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Kontynuuj opowiadanie! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. jeju vjhjhjbhbv skarbie prosze kontynuuj to, to nie moze sie tak skonczyc ew
    swietny rozdzial, czekam na nowy i dziekuje za tlumaczenie xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Byłoby fajnie gdybys je kontynuowała,ale moglabys dopytac autorki jak wymyśliła ciąg dalszy aby było zgodne z jej wizja

    OdpowiedzUsuń
  9. Kontynuuj oczywiscie ale ta historia musi skończyć sie happy endem!! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Jesli autorka nie postanowi wrócić do pisania to kontynuuj je

    OdpowiedzUsuń
  11. Extra rozdział
    Jeśli autorka sie zgodzi, to ja jestem na tak :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Co?! Jak tam można? :( Kontynuacja to dobry pomysł, ale nie jestem tego pewna, bo każdy ma inny styl pisania i mogą być różnice w rozdziałach. Ale w sumie spróbować nie zaszkodzi :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Hm... Ogólnie jestem za tym, żeby kontynuować, ale tak jak ktoś wyżej napisał - podpytaj autorki czy miała już jakieś pomysły na ciąg dalszy i może pisz kierując się nimi ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. rozdział świetny ♥
    nie rozumiem jak autorka mogła to zostawić na tym etapie... mam niedosyt..
    więc byłoby wspaniale jeśli ty będziesz kontynuować to ff ♥

    OdpowiedzUsuń
  15. Kocham <33333 <333 <3333 Rozdział fenomenalny, cudowny, wspaniały :D Nie, to nie może być koniec :o Jak ja przeżyje to?? :o :( Prosze twój pomysł jest super pisz to dalej, błagam :* Nie moge sie doczekać next'a! :D To jest jedyne w swoim rodzaju opowiadanie ;) Uwielbiam i dziękuje za poświęcony czas dla nas, jesteś najlepsza :* :3 No więc mam nadzieje, że będziesz to kontynuować :3 Czekam z niecierpliwością na next! <3333333 <333 <33333 <3333 <333333

    OdpowiedzUsuń
  16. Czuję się jak Augustus Waters w Gwiazd Naszych Wina po przeczytaniu 'Ciosu udręki'. Istnieje niepisana umowa między Autorem a czytelnikiem. Nie kończy się tak opowiadań! Co do twojej propozycji jestem, na tak. Mam tylko nadzieję, ze autorka się zgodzi.

    OdpowiedzUsuń
  17. Jestem za tym, abyś kontynuowała to cudowne ff <333

    OdpowiedzUsuń
  18. Jeśli ze strony autorki rzeczywiście koniec to BŁAGAM dokońc to ff :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Byłoby wspaniale gdybyś to kontynuowała, bo nie wyobrażam sobie zostawić tego na takim etapie i w takim momencie <3

    OdpowiedzUsuń
  20. To nie może sie tak skończyć:( kontynuuj dalej :*/agatta97

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie zastanawiaj się tylko pytaj się autorki i pisz :)))

    OdpowiedzUsuń