sobota, 5 września 2015

Rozdział 12

Miał to jak czarne na białym. Dwanaście lat w więzieniu. Na początku trudno mu było w to uwierzyć, ale nareszcie mógł iść po ulicy jako wolny człowiek.

Usłyszał jak chłopak od gazet wykrzykiwał nagłówek gazet.

"Uciekinierzy z Wickendale prawdopodobnie nie żyją''

Najpierw w ogóle nie zwrócił na to uwagi. Kiedy jest się uwięzionym przez ponad dekadę, po wyjściu na wolność, nie pragnie się już niczego więcej. Ale coś jednak zwróciło jego uwagę przez jedną, krótką chwilę. To imię.

Podszedł do chłopca w swoich starych, roboczych butach z 1930 roku.

-Powtórzysz to?
-Powiedziałem, że prawdopodobnie przestępcy Harry Styles i Rose Winters nie żyją! Przeczytaj! -Powtórzył to jeszcze kilka razy tonem irytującego, wrzeszczącego sprzedawcy.
Rose Winters.

To ona. Był tego absolutnie pewien. Nagle zaschło mu w gardle. Jego myśli odeszły w pustą przestrzeń. Rose. Uciekła z Wickendale. I możliwe, że jest martwa. Kiedy siedział za kratami, każda jego myśl kierowała się właśnie ku niej. A teraz, gdy wyszedł by ją odnaleźć, ona odeszła, zabierając ze sobą całą jego nadzieję.

Ale nie.. Pomyślał, że przecież to nie musi być prawda. Nagłówek mówił prawdopodobnie nie żyją, a to zasadnicza różnica. Nie spędził pieprzonych dwunastu lat w tamtym miejscu bez powodu. To mogło być oszustwo, zwyczajna plotka wymyślona przez kogoś.
Krew zaczęła mu wrzeć w żyłach z przypływu złości. Domyślał się, kto mógł za tym wszystkim stać.

-Proszę pana, wszystko w porządku? Potrzebuje pan pomocy? -Zapytał dziecinny głos. Powrócił do rzeczywistości, zobaczywszy przed sobą zmieszanego chłopca.
-Tak, tak, wszystko dobrze. -Szybko odpowiedział, jednocześnie odchodząc, ale pewien pomysł przyszedł mu do głowy. -Hej, zaczekaj! Zapewne dużo chodzisz po tym mieście sprzedając te gazety, prawda?
Chłopak skinął głową.
-Świetnie, może przypadkiem wiesz, gdzie znajduje się Instytucja Wickendale?
-Chodzi o tę z gazety? To w tamtą stronę. -Oznajmił wskazując mu drogę. Mężczyzna podążył wzrokiem za jego palcem wskazującym kierunek.
-Doskonale, dziękuję. -Odpowiedział. I zamiast wrócić prosto do domu, co planował przez ostatnie dwanaście lat, postanowił od razu skierować się w miejsce, do którego przyrzekał sobie nigdy nie wrócić.

Nie miał ani samochodu, ani pieniędzy. Nie posiadał niczego, prócz hańby jaką się opiewał. Wstydził się siebie, więc przyspieszył kroku, chcąc niezauważanie przejść przez ulice Londynu.
Ludzie posyłali mu dziwne spojrzenia. Idąc, uświadamiał sobie jak wiele się zmieniło. Niczym nadzwyczajnym nie było teraz posiadanie samochodu. Wszystko wydawało się bardziej krzykliwe. Pełno bilbordów, nadawało miastu więcej komercjalizmu. Spojrzał na jeden z plakatów. Modelka, którą przedstawiał, reklamowała strój kąpielowy przerywany w talii. Nigdy nie widział takiego kostiumu.

Jeden ze sklepów, obok którego przechodził, miał w oknie kolorowy telewizor. Słyszał o tym, ale nigdy nie miał okazji takiego zobaczyć. To było niezwykłe i jednocześnie prawdziwe. . Tak bardzo się wszystko zmieniło od czasu, gdy poszedł za kratki. Czas się nie zatrzymał. Bardzo chciał się zatrzymać by móc jeszcze popatrzeć. Popatrzeć na wszystko, nie tylko na telewizor. Ale teraz musiał zająć się czymś ważniejszym.

Nie było czasu na podziwianie. Musiał iść naprzód. Nie mógł opędzić się od nowych widoków. Do jego głowy zaczęły napływać kłopotliwe pytania. Jego myśli płonęły od wściekłości. Co do jasnej cholery działo się z Rose od kiedy odszedłem? Zabiję ją jeśli coś jej zrobiła.

Czas płynął nieubłagalnie szybko.
Szedł przez wiele godzin, nie wiedząc już gdzie się znajduje. I pewnie poddał by się gdyby nie facet który zaoferował mu darmową podwózkę. To był jedyny z miłych gestów, które spotkały go przez ostatnie kilkanaście lat.

Po sześciu godzinach później czuł już ból w stopach, ale nareszcie tam był. Znajdował się dokładnie przed olbrzymim, marmurowym podjazdem. Opuściły go wszelkie myśli, kiedy ruszył ku drzwiom frontowym. Linda Hellman powiedział pod nosem. Drzwi się otworzył, a przed nim stanął wysoki ochroniarz.
-Szukam Lindy Hellman.
-Masz umówione spotkanie? -Zapytał ochroniarz. Ton jego głosu wzbudzał respekt. Nie był tutejszy, jego akcent brzmiał jak amerykański, ale nie wiedział dokładnie z jakiego miejsca, może Nowy Jork.
-Tak, oczywiście, że mam. -Skłamał, ale wiedział, że to nie problem. Był pewny żę nie będą marnowali czasu na sprawdzanie go.
-Dobrze, w takim razie chodź za mną. -Ochroniarz odwrócił się i podążył korytarzem administracyjnym.

W tym korytarzu nie było widać żadnych cel, zero pacjentów. Definitywnie nie chciała ich widzieć.  Ale mimo wszystko oni tutaj byli. Od razu po przekroczeniu progu, było czuć grozę i zimno tego miejsca. W ciemnym holu rozchodziły się przerażające krzyki i dziwne jęki.

Podeszli do drzwi. Jego serce waliło jak oszalałe, kiedy uświadomił sobie kto tak właściwie się za nimi znajduje. Nie bał się, wręcz przeciwnie, był teraz wyzbyty z wszelkich emocji. Mężczyzna w uniformie przekręcił gałkę i wszedł do środka.

-Ktoś chciałby się z panią widzieć Pani Hellman. Twierdzi, że ma umówione spotkanie.

To była ona. Jej niemożliwie jasne włosy wciąż były takie same, ale wyglądała inaczej, starzej. Na jej widok wezbrała się w nim złość. Poczuł gorzki smak w swoich ustach. Nie poznała go. Była zajęta papierkową robotą, jej oczy absorbowały dokumenty.

-Nie mam dzisiaj żadnych spotkań. Cokolwiek miał mi do powiedzenia, jestem pewna, że to może poczekać. -Powiedziała znużona, nawet nie podnosząc wzroku.
-Och, a ja myślę, że jednak chcesz mnie wysłuchać. -Mężczyzna przemówił lekceważącym tonem.

W chwili gdy wypowiedział te słowa, nastąpiła reakcja, której nikt nigdy nie spodziewał by się po Lindzie Hellman. Zatrzymała pisanie. Jej ciało doszczętnie zamarło. Coś w jego głosie sprawiło, że zesztywniała. Zacisnęła usta. Jej oczy podniosły się powoli by spotkać się z jego spojrzeniem.

-Jason, zostaw nas. -Rozkazała ochroniarzowi, na co on opuścił pokój zamykając za sobą drzwi.
Zostali sam na sam.
-Myslałam, że jesteś w więzieniu. -Spuściła wzrok, powracając do pracy.
-Jak widzisz, dzisiaj wyszedłem. -Mężczyzna szybko wyrzucił z siebie słowa. Nie zapowiadało się na krótką i przyjemną konwersację.
Zaśmiała się cynicznie.
-Twój pierwszy dzień wolności przeznaczasz na wizytę u mnie? Dlaczego? Zapewne nie po to by mnie przeprosić, za to,że opuściłeś mnie, gdy byłam w ciąży z twoim synem.

Spodziewał się tego, że wyceluje w niego tym faktem. Ale nie zdawał sobie sprawy, że słowo syn przeszyje go na wylot. Podszedł do jej biurka. Przebywał z nią w jednym pomieszczeniu dopiero kilka chwil, a wydawało się, jakby to trwało wieczność. Nagle w jego głowie pojawiły się przebłyski wspomnień z nią związanych, ich miłość, cały wspólnie spędzony czas. A potem całą tę bajkę szlag trafił. Odkrył, że go zdradzała i okłamywała. Miał dość jej i jej ciągłych krzyków. W końcu opuścił ją i jej dziecko. Wtedy poczuł się okropnie, jak śmieć. Chciał wrócić, nie do niej, ale do dziecka, które w sobie nosiła. Skończyło się tak, że nie poznał nawet jego imienia.

Uderzył pięścią w blat biurka, gwałtownie zwracając jej uwagę. Pragnął wywołać w niej choć odrobinę zainteresowania.

-Nie będę o tym rozmawiać! -Rozzłościła go. -Chcę tylko wiedzieć co zrobiłaś!
-Co masz na myśli? -Zapytała, kierując na niego swoje chłodne, przeszywające spojrzenie.
-Nie udawaj, że nie wiesz. -Odpowiedział, nieświadomy tego, że ona rzeczywiście nie wiedziała o co mu chodzi. -Nie mogłaś żyć z myślą, że starałem się byś szczęśliwy zakładając nową rodzinę. Chcę ci jednak przypomnieć, że to ty wszystko zniszczyłaś.

Zastanawiała się nad sensem jego słów.

-Nie mam bladego pojęcia o czym ty do mnie mówisz! Nie wiedziałam, że założyłeś nową rodzinę. Nie chciałam mieć z tobą nic wspólnego po tym jak nas zostawiłeś. Dotąd o niczym nie wiedziałam. Więc radzę ci się wynosić z mojego biura!
-Dlaczego przyjęłaś tu Rose? I czemu dowiedziałem się o jej prawdopodobnej śmierci? -Zapytał zaciskając zęby.

Z każdym, kolejnym pytaniem zastanawiała się coraz bardziej.

-Nie obchodzą mnie te brednie. Dlaczego chcesz cokolwiek o niej wiedzieć?
Zaśmiał się nie dowierzając jej słowom. Potrząsnął głową.
-Naprawdę nie mam czasu na twoje gierki. Po prostu powiedz mi czy ona żyje?
-Dlaczego chcesz wiedzieć?

Powoli wpadał w furię, podniósł głos.

-Ponieważ to kurwa moja córka!
Te słowa sprawiły, że szczęka Lindy Hellman opadła, a oczy wytrzeszczyły się w niedowierzaniu.
-Nie, nie jest. Kłamiesz.
-Jaki miałbym cel w przychodzeniu tutaj i okłamywaniu Ciebie? Chcę tylko wiedzieć gdzie ona jest i czy wszystko z nią w porządku, do kurwy nędzy powiedz mi!

Nie przestawał krzyczeć, wciąż domagając się odpowiedzi, ale ona pogrążyła się w myślach, nie słuchając ani jednego słowa.

Jej myśli były uwięzione wokół tej niepokojącej informacji.

Mężczyzna nazywał się David Winters. Wiele lat wstecz założył z nią rodzinę, a potem opuścił ją i ich syna James'a. Stworzył nową rodzinę z inną kobietą, doprowadził się do ładu. Ale ponownie wpędził się w kłopoty i trafił do więzienia.

Nie potrafiła się opanować. Nigdy nie przyszło jej do głowy by w jakiś sposób powiązać jego i Rose. Dużo ludzi posiada to samo nazwisko, a Winters jest dość popularne. Nawet nie byli do siebie podobni. Ten mężczyzna w ogóle ją nie obchodził, więc nie zawracała sobie nim głowy. Niewiele o nim myślała.

Ale teraz on tam był, stał przed nią ujawniając prawdę. Jej myśli wirowały od nagłego przypływu informacji. To było przerażające. Potrząsnęła głową i wzięła głęboki oddech. Uświadomienie sobie tego ścisnęło jej żołądek.

James Hellman i Rose Winters byli rodzeństwem.

                                                                                            
ŁOOO.. NO TO SIĘ POROBIŁO
ZASKOCZENI CO? Nie wiem jak was, ale powiem szczerze, że mnie to zupełnie zbiło z tropu. Robi się coraz ciekawiej, nie sądzicie? A muszę wam zdradzić, że BĘDZIE JESZCZE CIEKAWIEJ :)


28 komentarzy :

  1. Okay... Co?! OMG a on ją chciał zgwałcić i zabić, a to rodzeństwo... Wow!

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG kiedy następny ?? Oby szybko !

    OdpowiedzUsuń
  3. James jest moim bratem?! Nie no super. Mój chłopak zabił mi brata psychopatę

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurczę
    Serio
    Taka informacja
    Ale jak mówisz ze będzie ciekawiej
    To co masz na myśli?
    Juz się nie mogę doczekać
    Może cos z Jamesem ?
    Życzę weny i do następnego

    OdpowiedzUsuń
  5. Tego sie nie spodziewalam ��/ Daria

    OdpowiedzUsuń
  6. O mój boże! Nigdy bym sie tego nie spodziewała :o Rozdział świetnie przetłumaczony :D Uwielbiam to opowiadanie :3 Jestem w szoku :P Ale nie moge sie doczekać next'a! ;) Uwielbiam <33333 <33333 <3333333 <3333 <33333

    OdpowiedzUsuń
  7. omg swietny rozdzial
    czekam na nastepny i dziekuje za tlumaczenie xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Kolejny świetny rozdział <3
    Dziękuję, że to tłumaczysz i czekam na next'a *.*

    OdpowiedzUsuń
  9. what.. the... fuck??? oj tego to się naprawdę nie spodziewałam! świetne tłumaczenie ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. OMG umarłam *.* Oni są rodzeństwem o mój boże :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Bez obrazy (przecież to nie wina tłumaczki) ale to zaczyna przypominać poplątanie ,,Mody na sukces" z opowiadaniem małego dziecka które opisuje wypadek a potem ocalałą osobe ktoś adoptuje i zyją długo i szczęśliwie.
    Mimo wszystko dziękuję za rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  12. masakra .. ale się porobiło xD Dziękuję ci że przetłumaczyłaś :D wydaje mi się że nadal powinniście ustalić dzień dodawania rozdziałów tak rgularie bo wtedy chociaż były dodawane a nie takie "a nie chce mi się jutro to zrobie" .. To jest żałosne i dziecinne. Wiem że jest nowa tłumaczka i bd rozdziały ale i tak powinien być tej "jeden dzień" Dzięki jeszcze raz za rozdział i do następnego ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W notce pod rozdziałem 11 tłumaczka napisała, że rozdziały będą pojawiać się w każde soboty wieczorem :) na przyszłość polecam czytać notki, bo jak widać można się z nich dużo dowiedzieć, pozdrawiam xxx

      Usuń
  13. <3333 kiedy następny??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popieram. Już wtorek, a rozdziału nadal nie ma. :c

      Usuń
    2. Dokładnie, miało być tak super i pięknie, nowa tłumaczka etc. a tu nadal to samo... Rozdziałów jak nie było na czas tak i nadal nie ma, a szkoda...

      Usuń
    3. Czy was posrało za przeproszeniem? 5 września - data dodania nowego rozdziału. Mamy 19. Dwa tygodnia, no bardzo dużo, nie popłaczcie się tylko. Szkoda słów czasem. Tłumaczenie rozdziałów jest pracochłonne, a do tego dochodzi szkoła.
      Nie wszystko dostaniecie pod nos, jak wam się zachce. I na pewno po takich komentarzach nie zachęcicie do pracy.

      Usuń
    4. Skufallgirl, tydzień temu miał byc rozdzial, a po wcześniejszej niezapowiedzianej przerwie tłumaczek boumy się, że będzie powtórka z rozrywki.

      Usuń
  14. Popracuj nad zapisem dialogów, ponieważ jest błędny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwsza polowa zapisana dobrze, ale druga juz blednie. Do poprawy.

      Usuń