piątek, 20 listopada 2015

Rozdzial 19

HARRY'S POV

-Harry.. tam ktoś jest. - Usłyszałem stłumiony szept Rose.

Szybko odwróciłem się w jej stronę, próbując coś wypatrzeć. Jednak ciemność, która zdążyła się już na dobre zadomowić, uniemożliwiała mi zobaczenie czegokolwiek.

Słyszałem tylko niewyraźny szelest i dźwięk łamiących się gałęzi. Jedno było pewne, ktoś zbliżał się w naszą stronę.

Nagle zacząłem panikować. Jeśli to gliny, to w przeciągu kilku godzin znajdziemy się w Wickendale. Nie będę w stanie już nic zrobić.

W mojej głowie zaczęły pojawiać się najczarniejsze scenariusze. Ze wszystkiego na świecie najbardziej nie chciałem wrócić do psychiatryka, w którym tak naprawdę nie chcą ci pomóc. Z zewnątrz może to tak wyglądało, ale w rzeczywistości było zupełnie inaczej. Pacjenci, którymi się "opiekowali" byli im potrzebni tylko do tych popieprzonych eksperymentów. Bóg jeden wie co jeszcze robili za zamkniętymi drzwiami i o czym świat nigdy miał się nie dowiedzieć. Jedyna osoba jaka powinna przebywać w tym całym gównie to pani Hellman. To ona potrzebowała tu najwiekszej pomocy. Jednego byłem pewien, nie wróciłbym do Wickendale, choćbym miał wszystkich pozabijać.

Poczułem uścisk Rose na swoim ramieniu. Nawet nie potrafiłem sobie wyobrazić jaka była przerażona. Chociaż nie widziałem dokładnie jej twarzy, bylem pewien, że po jej policzkach spływały łzy. Znałem ją na tyle dobrze, by to wiedzieć.

Była już wystarczająco zmęczona od czasu kiedy uciekliśmy z Wickendale. Ciągłe życie w nerwach i stresie, musiało ją wykańczać. Strach, że w każdej chwili mogliśmy zostać złapani nie pozwalał spokojnie żyć. Bałem się, że Rose może tego wkrótce nie wytrzymać.

Czasami miewałem takie chwile, kiedy do mojej głowy wkradały się myśli o tym, że Rose mnie zostawi, że nie będzie chciała tak żyć. To w końcu przeze mnie znajdujemy się w takiej sytuacji. Gdyby mnie nie poznała, jej życie wyglądałoby zupełnie inaczej. Nie musiałaby martwić się każdego dnia o to, że kiedyś może zostać złapana. Nie musiałaby obawiać się za każdym razem, gdyby zobaczyła wóz policyjny, nie musiałaby nigdy zmieniać imienia i nazwiska. Miewałem również myśli, w których Rose żałowała, że mnie poznała.

I wtedy przypominałem sobie o chwilach, gdy mówiła, że mnie kocha. Nie wspominając już o naszej wspólnie spędzonej nocy, o tym co razem przeżyliśmy. O tym jak się uśmiechała, kiedy przyglądałem się jej, a ona nie patrzyła. Uwielbiałem obserwować jak się denerwowała, kiedy ją przedrzeźniałem, a jej brwi marszczyły się w gniewie. Albo jak nieświadomie zwilżała językiem swoje wargi, a ja za każdym razem miałem ochotę je pocałować. Wracałem pamięcią do tej nocy, kiedy wyciągnęła mnie na zabawę i tańczyliśmy razem przytuleni do siebie. Uświadomiłem sobie wtedy, że trzymam w ramionach cały swój świat i chcę spędzić z nią resztę życia. Niczego nie mogłem być bardziej pewien. Cieszyłem się wówczas jak prawdziwy szaleniec, chociaż próbowałem to przed nią ukryć. Kochałem ją, kurwa, kochałem ją najbardziej na świecie i zrobiłbym dla niej wszystko.

Hałas robił się coraz wyraźniejszy i głośniejszy. Zdawało się, że znajduje się zaledwie kilka kroków od nas.

Nie byłem gotów na to by zostać złapanym, po tym wszystkim co już przeszedłem. To nie mogło się tak skończyć. Po prostu nie mogło.

Wstałem z ziemi gotowy do walki. Usłyszałem szelest tuż przede mną i rzuciłem się na tę osobę po czym od razu się wycofałem.

Sarna.

Kurwa.

To tylko pierdolona sarna.

Zwierzę od razu się wystraszyło i uciekło, a ja usłyszałem tylko śmiech Rose. Najpierw się zdenerwowałem, bo przez jakieś głupie zwierzę o mało nie narobiłem w gacie, ale gdy Rose nie mogła powstrzymać się od śmiechu, sam ostatecznie się poddałem.
Leżeliśmy na ziemi i śmialiśmy się tak długo, że nawet nie zorientowałem się, kiedy policja zniknęła z pod domu Frankie'go.

-Musimy iść. - Powiedziałem do Rose.

Przytaknęła, a ja podałem jej rękę, pomagając wstać. Otrzepała swoje ubranie z brudu i po chwili ruszyliśmy w stronę domu.

To była jedna z najdłuższych podróży w moim życiu, chociaż trwała zaledwie kilka minut.
Moje myśli wirowały wokół przeszłości, której wolałem unikać jak ognia, ale ona wciąż do mnie wracała i wracała. Stykałem się z nią na każdym kroku. Tego nie dało się zatrzymać.

-Harry czy ty mnie w ogóle słuchasz? - Z zamyślenia wyrwał mnie głos Rose.
-Co? Przepraszam, zamyśliłem się.
-Widzę. Pytałam jaki on jest?
-Kto?
-Aghh.. Frankie. - Odparła poirytowana.
-Jest.. miły.
-I to tyle?
-Tak.


Stojąc przed drzwiami Frankie'go zastanawiałem się co takiego mu powiem. Czy lepiej wyznać prawdę od początku do końca, czy może zmyślić coś, do czego byłby bardziej przekonany.

To, że Rose była przy mnie, oczywiście cieszyło mnie , ale bałem się, że pewne tajemnice mogą wyjść na jaw. Nie chciałem tego. Wolałbym, aby niektóre fakty pozostały tam, gdzie ich miejsce, daleko w przeszłości.

Spojrzałem na Rose, która posłała mi dodający otuchy uśmiech i zapukałem lekko do drzwi.
Nikt nie otwierał.
Jeszcze jest szansa, żeby się wycofać.

-Może nie słyszą. Zapukaj jeszcze raz. - Powiedziała Rose, zanim zdążyłem podjąć jakiekolwiek kroki.

Moja dłoń już miała stykać się z drzwiami, kiedy te nagle się otworzyły.

-Harry?! - Głos mojego starego przyjaciela nieco zmienił się od czasu, gdy widziałem go po raz ostatni.

W jego oczach zobaczyłem coś dziwnego. To wyglądało jak.. ulga? Mimo, że wyglądał na szczęśliwego, czułem, że coś wisi w powietrzu.

-A to jest? - Zapytał, wskazując na Rose.
-Ehm.. Rose. Jestem Rose. - Przedstawiła się, niepewna czy użyć prawdziwego imienia i uścisnęła jego dłoń.
-Harry? Witaj.

Dana wychodziła właśnie z kuchni, kierując się w naszą stronę. Na jej twarzy widniał szeroki uśmiech, ale mimo to wymieniła nerwowo szybkie spojrzenie ze swoim mężem. Wyglądała teraz zupełnie inaczej niż ją zapamiętałem. Miała dłuższe włosy, inną cerę i.. była w ciąży. Za jej nogami chował się mały chłopiec. Zapamiętałem go, jak leżał jeszcze w kołysce i ciągle płakał.
To wszystko uświadomiło mi, jak wiele czasu już zmarnowałem. Jak bardzo spieprzyłem swoje życie. Gdyby nie Rose, pewnie robiłbym to dalej.

-Frankie, musimy porozmawiać. - Zwróciłem się do niego. - Na osobności. - Spojrzałem na Rose, która miała zdezorientowany wyraz twarzy, a jej cera znacząco zbladła.
-Najpierw zjecie kolację, Dana właśnie ją przyrządziła. Na pewno jesteście głodni.

Zgodziłem się, głównie ze względu na to, że nawet nie pamiętałem kiedy po raz ostatni miałem w ustach normalny posiłek. Weszliśmy do kuchni, a ja od razu zająłem miejsce przy Rose. Dana podała do stołu jedzenie, a oczy Rose od razu rozszerzyły się na ten widok. Ja też musiałem powstrzymywać się od tego, by nie rzucić się na jedzenie, jak wygłodniały bezdomny. Ale czy właśnie nim nie byłem?

Po kolacji wykorzystałem moment, gdy Rose bawiła się z małym chłopcem i ponownie poprosiłem Frankie'go o rozmowę.

ROSE'S POV

Mały Timmy był przesłodki i świetnie bawiłam się w towarzystwie jego i jego mamy. Dobrze było oderwać się od chwilowych problemów i po prostu pobawić się z małym chłopcem, który zarażał swoim uśmiechem wszystkich wokół. Świat z perspektywy dzieci był taki radosny i nieskomplikowany.

Wszystko było w porządku, dopóki nie zauważyłam jak Harry wstaje od stołu ze swoim przyjacielem i wychodzą do innego pomieszczenia.

 Dlaczego nie chciał bym słyszała ich rozmowę? Czy on coś przede mną ukrywał? Nie ufał mi?
-Nie martw się. To mężczyźni. Oni tacy są. - Dana próbowała przywrócić mnie do rzeczywistości. Byłam jej wdzięczna za to, że próbowała odwieść mnie od zmartwień.


Uśmiechnęłam się.
Była naprawdę miłą kobietą. W dodatku była w ciąży i wyglądała na szczęśliwą. Patrząc na nią, zastanawiałam się jak będzie wyglądało moje życie. Moja przyszłość z Harry'm. Czy on w ogóle chce wiązać ze mną przyszłość? Z drugiej strony czy jeżeli by nie chciał, to proponowałby mi małżeństwo? Dlaczego więc mi nie ufał?

Musiałam natychmiast przerwać tę falę gromadzących się pytań w mojej głowie.

-Mogę skorzystać z łazienki? - Zapytałam Danę.
-Jasne. Prosto i na lewo. - Poinstruowała mnie po czym wróciła swoim zainteresowaniem do synka.
Szłam korytarzem do łazienki, kiedy nagle przy drzwiach po drugiej stronie usłyszałam dwa męskie głosy. Harry i Frankie rozmawiali stłumionym głosem, tak jakby obawiali się, że ktoś ich usłyszy.
Wiem, że nie powinnam podsłuchiwać, ale zanim zdążyłam się nad tym zastanowić moje ucho już było przystawione do drzwi.

-Nie wracajmy do tego. - Harry brzmiał na poirytowanego.
-Czy ona wie?
Kto? I o czym wie?
-Nie. I chcę żeby tak zostało. - Odparł.
O co tu do cholery chodzi?
-Harry, powinieneś jej o tym powiedzieć. 
-Wiem. Ale jeszcze nie teraz. Nie jest na to gotowa. - Harry odparł stanowczo.

Chciałam tam wejść i od razu wypytać go o to, co właśnie usłyszałam, ale kiedy dotarł do mnie dźwięk odsuwanych krzeseł, sygnalizujący, że zaraz opuszczą pomieszczenie, szybko otworzyłam drzwi łazienki i weszłam do środka.

Jedno było pewne. Harry coś przede mną ukrywał, a ja musiałam dowiedzieć się co to było.
                                                                            
I jak? :) 




17 komentarzy :

  1. Świetne czekam na następne :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe i to bardzo co Harry ukrywa :3 To będzie teraz moja jedyna myśl :P Rozdział cudo, wow! Idzie ci lepiej niż można by przypuszczać ;) Jesteś świetną pisarką i masz wspaniały blog ;) Uwielbiam <3333 <333 <33333 Nie moge sie doczekać next'a! :D Życze ci dużo weny, buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietnie dajesz sobie rade!! Super :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zrobilas z tego typowy polski ff. Bardzo mi sie nie podoba. Harry bez przerwy przeklina, jego lub Rose przemyslenia sa przeciagniete do granic mozliwosci. Ciekawa jestem co zrobisz gdy autorka powroci do pisania, dalej bedziesz kontynuowac swoj czy bedziesz tlumaczyc? Radzilabym ci bardziej przemyslec fabule. Moim zdaniem to zepsulas tak cudowne fanfiction. Zrobilas z niego nierealne cos.

    OdpowiedzUsuń
  5. Widać że twój styl pisania oraz styl pisania autorki się różnią, mogłabyś się jej spytać jak ona widzi dalej losy bohaterów i wziąć to pod uwagę jak będziesz pisała dalsze rozdziały? ;)
    Świetny rozdział c;

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie zgadzam się z moimi przedmówczyniami. Uważam, że twój styl pisania jest świetny, i gdyby nie to, że wiedziałam, że piszesz rozdział ty, stwierdziłabym, że ff pisze ta sama osoba. Powodzenia dalej x

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam Twój styl pisania i kocham Twoje rozdziały, czekam na next xxx

    OdpowiedzUsuń
  8. eh bez urazy ale nie podoba mi się twój styl pisania, autorka pisala bardziej tajemniczo i widac ze miala wprawe a ty piszesz tak typowo, zrobiło sie z tego takie zwykłe ff pisane przez osobę nie wiedząca zbyt duzo o dobrym pisaniu
    i nie pasuje mi to ze ten przyjaciel harrego ich przyjął z otwartymi rękami o nic nie pytając, tak samo jego żona o nic nie pytała, gadala normalnie z rose jakby nigdy nic i tu zawalilas bo nie sądzę by ktokolwiek przyjal zbiegow z psychiatryka w taki sposób
    autorka na 100% potoczyla by to inaczej no ale nic z tym nie zrobisz w końcu nie siedzisz w jej głowie
    szkoda ze pozbawilas to ff tej jego wczesniejszej wyjątkowości no ale trudno
    mysle ze nie bede czytac dalej, zostane przy tym jak zakonczyla autorka bo to jednak w jej historii, stylu pisania sie zakochalam
    uff to by bylo na tyle, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w koncu ktos napisal cala prawde, zgadzam sie w zupelonosci i tez pozostane na rozdziale, ktory napisala prawdziwa autorka

      Usuń
  9. Mnie się podoba :)
    Dzięki, czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń